Nowa Msza, posłuszeństwo papieżowi - odpowiadam ks. Bańce FSSPX 99 wyświetleń •18 lut 2021
W dzisiejszym odcinku chciałbym odnieść się do kilku ostatnich wypowiedzi ks. Szymona Bańki z kanału Szkoły Akwinaty [...] które w sposób szczególny mnie poruszyły. Odniosłem wrażenie, że w tych materiałach ks. Szymon niejako nawołuje do rewolucji w Kościele, do zbuntowania się wobec Nowej Mszy, uznania ją za niegodną i zaprzestania brania w niej udziału. Tym samym oczywiście ks. Szymon zaczął nawet puszczać oczko do Dawida Mysiora, ale na szczęście ku mojej radości pan Dawid odpowiedział mu gestem innej części ciała ukazując tym właśnie swoją dezaprobatę.
W jeszcze innych filmach ks. Szymon z taką niesamowitą lekkością atakuje i drwi sobie z naszego Ojca Świętego - papieża Franciszka, ukazując go jako totalnego ignoranta, nieuka, pozbawionego elementarnej zdolności logicznego myślenia, jako kogoś, kto przynosi wstyd i hańbę dla całego Kościoła.
Księże Szymonie, spokojnie... Jak za chwilę będę starał się wykazać, to akurat ksiądz się chyba najmniej nadaje do tego, aby uczyć naszego papieża logiki. I dodam, że ks. Bańka też nie jest jakimś tam proboszczem z wiejskiej parafii, ale jednym z najbardziej prominentnych członków swojego zgromadzenia, redaktor naczelny dwumiesięcznika "Zawsze wierni".
Jeszcze tak zupełnie na marginesie dodam, że jak spojrzymy na komentarze pod filmami ks. Szymona, jak zresztą też i bractwa Piusa, to zobaczymy tam oczywiście albo same pozytywne komentarze, albo może czasem zdarzy się jakiś komentarz negatywny, ale też i niewiele wnoszący merytorycznie. Ja gdybym chciał się tam wstawić z jakimiś krytycznymi uwagami, to niestety już nie mogę, bo zostałem przez nich zablokowany. Ale to tak na marginesie.
Tak więc wracając do filmu "Czy papież ekskomunikuje tradycjonalistów" ksiądz Szymon odnosi się do wypowiedzi papieża Franciszka, że ten nosi się z zamiarem wyłączenia z Kościoła tych wszystkich, którzy interpretują ostatni sobór po swojemu. Ksiądz Szymon widzi w tej wypowiedzi przejaw traktowania Soboru Watykańskiego jako jakiegoś mega dogmatu, podczas gdy przecież nie był on dogmatyczny, a jedynie duszpasterski i tym samym nie zdefiniował żadnej nowej obowiązującej nauki.
No... Owszem, to prawda, że Sobór Watykański II nie był dogmatyczny, a jedynie pastoralny i nie podał niczego nowego do wierzenia. Nie chciałbym się zagłębiać teraz w tę tematykę - ale w jak kogoś to interesuje, to w kilku zdaniach skomentowałem ten problem [...]
https://www.tradycjonalizm.info/zagadnienia-fundamentalne/czy-sobor-watykanski-ii-nie-ma-waloru-nieomylnosci-skoro-by-pastoralny-a-nie-dogmatyczny,20.htm
Jednakże ksiądz Szymon wykazuje się tutaj ogromną ignorancją. Bo daje do zrozumienia, że ekskomunika wiąże się nieodłącznie z herezją. Owszem - skutkiem herezji jest ekskomunika, ale zależności w drugą stronę niestety nie ma - tzn. jak jest ekskomunika, to nie musi oznaczać, że jej przyczyną jest herezja (oczywiście w bardzo ścisłym tego słowa znaczeniu - jako jako uporczywe głoszenie nauki sprzecznej z nieomylnym i nieodwołalnym dogmatem Kościoła Katolickiego).
Aby pokazać, że jest to ignorancja, to wystarczy zajrzeć ot chociażby do takiej zwykłej Wikipedii, która opisuje 12 przypadków ekskomuniki zaciągniętej z mocy samego prawa (w której są takie wykroczenia jak wspomniana herezja, ale również schizma, apostazja, naruszenie tajemnicy spowiedzi, znieważenie postaci eucharystycznych), oraz drugi rodzaj ekskomuniki - to jest nałożona - czyli przez biskupa, albo papieża po przeprowadzonym procesie kanonicznym.
Tak więc widzimy, że ekskomunika może być również nałożona z innych przyczyn, niż herezja w ścisłym tego słowa znaczeniu. I tak też bywało w dziejach Kościoła, ze papieże czasem grozili, albo wręcz nakładali ekskomunikę za samo nieposłuszeństwo. Takim przykładem może być król / cesarz Fryderyk II, który był kilkukrotnie ekskomunikowany przez papieży jak Grzegorza IX, czy też Innocentego IV.
W tym samym momencie widać wyraźnie, że ks. Szymon w takim dość szyderczym tonie i gestykulacji naśmiewa się z papieża, że ten zabrania interpretować postanowień soboru na własny sposób, a nie sprecyzował, jaki jest właściwy sposób interpretacji. Księże Szymonie, już śpieszę z wyjaśnieniem. Otóż naszą ludzką naturą jest możliwość zrozumienia pewnego kontekstu sytuacyjnego, która nawet tym średnio ogarniętym ludziom daje możliwość domyślenia się, o co tutaj chodzi. Nasza ludzka świadomość, umiejętność domyślania się, dostrzegania podtekstów jest dość złożoną kwestią, ale też mamy świadomość jej istnienia i funkcjonowania u naszych słuchaczy i odbiorców - toteż takimi środkami retoryki się posługujemy.
I również można to zaobserwować ot chociażby na kartach Biblii, a nawet z ust samego Jezusa. On też nie zawsze się bawił w precyzyjne formułowanie swojej nauki. Dla przykładu - Jezus powiedział np. że nie ani jedna jota nie zmieni się w prawie, aż się wszystko wypełni - i tu również nie powiedział, co się wypełni. Być może chodzi tu o ofiarę na krzyżu, na której Jezus powiedział "wypełniło się" - ale pewności nie ma. A jak wiadomo prawo mojżeszowe zostało uchylone już przez pierwszych apostołów.
Również Jezus stosował podteksty. Przykładem może być tutaj odpowiedź dla Żydów w wątku o Dawidzie, jak on i jego towarzysze jedli chleby pokładne - i w ew. Marka odnajdujemy jeden zaskakujący szczegół, że było to za arcykapłana Abiatara, który jak się okazuje nie był wtedy arcykapłanem, co skłania nas do założenia, że w tym miejscu znajduje się jeden zaskakujący podtekst. Nie chcę się nad tym rozwodzić, bo nie ma czasu, ale zainteresowanych odeślę do artykułu: https://www.apologetyka.info/ateizm/czy-dawid-jad-chleby-pokadne-za-abiatara,1191.htm
I takich przykładów w Biblii można znaleźć od liku - nie ma czasu teraz tego omawiać. Ale może jeszcze taki jeden przykład:
św. Piotr nas poucza:
2P 3:16 BP "Pisze też o tym i we wszystkich listach. Są w nich pewne sprawy trudne do zrozumienia, które niedouczeni i nieutwierdzeni przekręcają na własną swą zgubę, podobnie jak inne Pisma."
- ale nie podał, co jest tą właściwą interpretacją, kto jest właściwie douczony, a kto jest niedouczonym, kto utwierdzonym, a kto nie.
Również jak weźmiemy chociażby naukę św. Papieża Piusa X, to zobaczymy tam dosyć ostre potępienie modernizmu. Jak poczytamy z kolei jego dość długą i zawiłą encyklikę, to zobaczymy ogrom przykładów modernizmu, ale nigdzie nie znajdziemy sprecyzowanej definicji tego pojęcia.
Więc widzimy, że zabroniony został modernizm, ale w rzeczywistości dość trudno nam precyzyjnie zdefiniować, czym on tak dokładnie jest i w wielu przypadkach może to rodzić problemy interpretacyjne, co jest tym modernizmem, a co nim nie jest. Oczywiście ja broń Boże nie mam nic do św. Piusa X - wręcz przeciwnie, dla mnie jest to mega święty papież zasługujący na przydomek "wielki".
A więc tym samym może teraz powiem, jak ja zrozumiałem to zdanie wypowiedziane przez papieża Franciszka - otóż wiadomym jest, że Sobór Watykański II nie cieszy się zbytnią sławą właśnie u tradycjonalistów, którzy za wszelką cenę chcą zdyskredytować poczynania papieży, podważyć słuszność soboru a nawet wykazać sprzeczność z nauką Kościoła, a nawet sprzeczność z Nową Mszą.
Dlatego też nie brakuje takich, którzy chodzą krok w krok za papieżem i co chwila mu wypominają, że ten nie wie co robi, że robi niesłusznie, że sobór był zły i tak dalej. Ci ludzie usiłują w swojej zuchwałości narzucić swoje wielkie mądrości papieżowi co chwila wytykając mu jego głupotę i dyktując mu, jak ma postępować. I tak właśnie ja to zrozumiałem - a przypuszczam, że zdecydowanie nie jestem osamotniony w takim sposobie widzenia.
W innych swoich materiałach ks. Szymon przestrzega przed uczęszczaniem na Nową Mszę, jako że ona dewastuje wiarę katolicką, oraz ją protestantyzuje. Ksiądz Bańka uważa, że w tej sytuacji, jak nie ma możliwości uczęszczania na mszę Trydencką, to już lepiej w ogóle nie chodzić do Kościoła, ponieważ to niszczy wiarę i prowadzi na potępienie. Jak dla mnie jest to zbyt zuchwałe i bardzo niebezpieczne, to co ksiądz tutaj powiedział.
No cóż.. w tej sytuacji ja również chciałbym przestrzec przed bractwem św. Piusa X i uczestnictwem na ich mszę, jako że tutaj mamy do czynienia z bardzo groźną sektą, która może doprowadzić nasze dusze na potępienie. Jak dla mnie mamy tutaj do czynienia z herezją głoszoną w sposób uporczywy - a mianowicie podważanie autorytetu papieskiego, jego prawa do wprowadzania zmian w liturgii, jego autorytetu w orzekaniu o świętości i braku nieomylności w tej materii.
Co do samej mszy - to taj jak wspomniałem - serdecznie zachęcam do przeczytania artykułu poświęconego analizie tej Nowej Mszy w kontekście zarzutów tradycjonalistów. Tutaj skoncentruję się dosłownie na kilku aspektach, które zostały podniesione przez ks. Bańki, który zarzuca, że Kościół sprzeniewierzył się nauce, którą głosił od 1900 lat - lecz niestety takie biadolenie bez podania konkretów i należytego uzasadnienia - jest przejawem sekciarstwa, nic więcej!
Aby to uzasadnić, taką tezę, to należałoby wykazać:
1. że to coś było,
2. że teraz już tego nie ma
3. że ta tradycja sięga czasów apostolskich - z przytoczeniem oczywiście konkretnego źródła wskazującego na to, że można to uznać za tradycję apostolską - nie ma tutaj, że będziemy wierzyć na słowo.
4. No i najważniejsze - wykazać za pomocą źródeł, że z punktu widzenia nauki Kościoła ta nauka, prawda czy praktyka jest obligatoryjna.
Bez takiego uzasadnienia samo pokrzykiwanie, że Kościół sprzeniewierzył się czemuś co trwało 1900 lat i dokonał jakiegoś godnego potępienia aktu jest zwykłym sekciarstwem.
No i tak dla przykładu - z pewnością nie była to łacina, ani żaden język sakralny. Apostołowie zerwali całkowicie z językami sakralnymi (jakim był np. j. hebrajski) na rzecz języka powszechnego, nowożytnego i międzynarodowego, jakim była wówczas greka w dialekcie koine. I przez pierwszych kilka wieków ta greka się utrzymywała, aż została wyparta przez inny język nowożytny i bardziej międzynarodowy - czyli łacinę.
I ta łacina weszła pod koniec IV wieku i co ważne - przez długie wieki była również językiem nowożytnym, żywym i międzynarodowym. Więc mówienie o łacinie w kontekście wiary Kościoła przez 1900 lat - to chyba jakiś żart... Warto też zwrócić uwagę, że wtedy jak weszła Łacina, to właśnie dlatego, że rola greki się zmniejszała i marginalizowała. To samo spotkało niestety łacinę - z tą różnicą, że zaczęła się marginalizować na przełomie XVII-XVIII wieku - co oczywiście odnalazłem na Wikipedii. Więc naturalnie przyszedł czas na porzucenie Łaciny, tak jak kiedyś przyszedł czas na porzucenie greki.
Czy może tą porzuconą prawdą było uwypuklanie aspektu ofiarnego i dość mocne podkreślanie tej prawdy? Aspekt ofiarny jest przecież jak najbardziej obecny w nowej mszy. To co się zmieniło, to podział akcentów - poprzednia liturgia w sposób szczególny uwypuklała ten aspekt, a Nowa Msza trochę ten akcent rozłożyła poprzez dodanie również innych elementów, tak że pojawił się tam aspekt wspólnotowy i uczty Słowa Bożego.
Lecz aspekt ofiarniczy jak najbardziej też jest obecny, co odnajdujemy w obecnym magisterium Kościoła. No i chciałbym, aby ksiądz Bańka pokazał nam tę Wielką Tradycję Apostolską wraz ze swoimi źródłami, która nakazuje cały akcent, całe 100% położyć na aspekcie ofiarniczym i zabrania robić tego kosztem innych elementów - takich jak uczta, czy wspólnota. Oj - chętnie to zobaczę...
Kolejny zarzut, który często powtarza ks. Bańka - podkreślanie autentycznej obecności Ciała Pańskiego w konsekrowanej Hostii. Otóż proszę księdza - ja całe swoje życie uczęszczam na Nową Mszę i o tym fakcie wiedziałem nieprzerwanie od czasów swojej pierwszej Komunii. Aż mnie wręcz czasem uszy bolały od nieustannego powtarzania, że jest to prawdziwe Ciało i Krew Jezusa, że nie są to tylko symbole. Więc proszę księdza - nieustanne powtarzanie tego kłamstwa, że nowa liturgia zaciera tę naukę nie sprawi, że zacznie to być w końcu prawdą, albo bardziej prawdziwe - to, że nowa liturgia to zatarła. Otóż nie, nie zatarła - proszę nie kłamać.
Jedyna prawda, nauka, jaką znam, która przestała być wyrażana na liturgii, a która faktycznie sięgała czasów apostolskich i została porzucona - uwaga, bo to będzie najlepsze... To jest praktyka modlenia się w kierunku wschodnim. Wiara, która była obecna od czasów apostolskich, aż do soboru trydenckiego. Została porzucona właśnie po tym soborze. Zaprzestano budować Kościoły orientowane na wschód i zastąpiono to modlitwą kierowaną w kierunku krzyża, czyli prawdziwy wschód zastąpiono symbolicznym i liturgicznym - a skutek taki, że mało kto już o czymś takim wie.
Ta wiara była tak mocno zakorzeniona w tradycji Katolickiej, że nawet w XVI wieku zdarzało się odprawiać liturgię w kierunku ludu, jeśli to był kierunek wschodni! Jeśli wejście do świątyni było od strony wschodniej, to modlono się właśnie w kierunku tego wejścia. Pisał o tym kardynał Ratzinger w książce Duch Liturgii. Od najdawniejszych czasów Kościół modlił się w kierunku wschodnim - co po części wzięło się ze zwyczajów żydowskich, w których oni z kolei orientowali swoją modlitwę w kierunku Jerozolimy.
Jednak Chrześcijanie obrali wschód, jako że ten kierunek oraz sam wschód słońca kojarzył się Kościołowi z przyjściem Pana. Tak nawiasem mówiąc jest bardzo ładna piosenka Mietka Szcześniaka wyrażająca tę starą katolicką prawdę: każdy wschód słońca ciebie zapowiada, nie pozwól nam przespać poranka.
Tak więc to, co mnie dość bardzo poruszyło w kilku ostatnich filmach x Bańki, to jego rozważania na temat posłuszeństwa papieżowi, oraz tego, że my powinniśmy to posłuszeństwo wypowiedzieć, ponieważ jest to sprzeczne z prawem Bożym i papież nie ma kompetencji, aby takich rzeczy nakazywać. I z dalszej części jego wypowiedzi można jasno wywnioskować, iż rzeczywiście papież nakazując stosowanie nowego rytu mszy wykroczył po za prawo Boże i po za wiarę i w tym przypadku cnota posłuszeństwa nakazuje odmówienie posłuszeństwa papieżowi i zachowanie posłuszeństwa wobec Boga.
Pytanie natury zasadniczej, jakie mi się w tym momencie nasuwa - to na jakiej podstawie mamy osądzać, co jest wykroczeniem po za prawo Boże, a co tym wykroczeniem nie jest? Czyżby mamy się kierować interpretacją i punktem widzenia kapłanów bractwa św. Piusa? W czym oni są lepsi od innych sekt? Na jakiej podstawie mamy uznać ich rację? No bo przecież nie na podstawie ich argumentacji, która w całej swojej rozciągłości jest błędna logicznie i nie odbiega poziomem logiczności od nauki szerzonej przez inne sekty.
Dlaczego mamy przyznać rację akurat im, a nie większości biskupów, wszystkich ostatnich posoborowych papieży? Znakomita większość założycieli i członków sekt kierowała się dokładnie tym samym, czym bractwo św. Piusa X.. Każdemu z nich dokładnie tak samo się wydawało, że papież i hierarchia kościelna sprzeniewierzyła się prawu Bożemu. Jedni twierdzą, że Kościół wymyślił sobie odpusty, czyściec i sakrament pokuty, inni chcą się przeciwstawić, ponieważ uważają, że Kościół wyrugował imię Boże Jehowa z Pisma Świętego, jeszcze inni uważają, że Kościół tworzy sobie samodzielnie dogmaty, których nie ma w Biblii, jeszcze inni zarzucają inkwizycję, wyprawy krzyżowe, podwójne standardy, niemoralne życie papieży, kupczenie sakramentami itd.
Każdy praktycznie sekciarz jako uzasadnienie podaje jakieś dobre powody, dla których powinniśmy wymówić posłuszeństwo papieżowi i być posłusznym jedynie Bogu. Robi to również i bractwo św Piusa - lecz niestety pod względem mentalnym i poziomem merytorycznym niczym się nie różnią od tamtych - z góry uznają swoją argumentację za jedyną słuszną i niepodważalną. Tym samym chciałbym się spytać: dlaczego potępiają sekciarzy i w czym są od nich lepsi, skoro oni dokładnie tak samo jak bractwo uznali, że cnotą posłuszeństwa jest wypowiedzieć posłuszeństwo papieżowi i zachować posłuszeństwo wobec Pana Boga? Gdyby jeszcze ci tradycjonaliści byli w stanie dobrze i w sposób niepodważalny uzasadnić wszystkie swoje stanowiska - niestety nie potrafią.
No jeszcze tak krótko - na dokładkę - chciałbym się krótko odnieść do filmu ks. Szymona o tym, jak bractwo rośnie w siłę, a reszta Kościoła się zwija. Oczywiście też się i tam dopisałem, niestety zostało to ocenzurowane. Ksiądz Szymon zauważył, że bractwo rośnie w siłę, mimo tego, iż jest prześladowane. W ciągu ostatnich 2 lat odnotowali przyrost bodajże chyba ze 100%, a obecny Kościół się zwija.
Jako przyczynę tego podaje, że to jest wiara, że oni ją mają i zachowują, a (w domyśle) wiara obecnego kościoła jest słaba.. Uważa, że obecny Kościół to przedstawienie, że trzeba dostosowywać do obecnych czasów, aby było to atrakcyjne i ciekawe, żeby głośniej grać na gitarach i bębenkach. Jednakże wg. ks. Bańki Jezus nie powiedział, abyśmy szli i robili show, żeby to było rodzinne, piękne i wspaniałe. Jezus natomiast powiedział, abyśmy chrzcili i głosili ewangelię, a nie żeby starać się, aby się podobać.
Tak więc kilka uwag. Pierwsza kwestia - to dlaczego bractwo jest prześladowane? Czyżby dlatego, że propagują wiarę, nauczają, głoszą św. Tomasza z Akwinu? Otóż nie. Owszem - jest prześladowane, ale z zupełnie innego powodu - dlatego, że psioczą na ostatni sobór, mieszają z błotem naszych papieży, kwestionują obecną naukę Kościoła, bezwzględnie narzucają swoją wolę, nauczają, aby wypowiedzieć posłuszeństwo biskupom i papieżowi. Tak więc widzimy, jak bardzo lubują się w robieniu z siebie wielkich męczenników, podczas gdy sami zaciekle atakują kościół posoborowy.
Co do ich wzrostu - nie chcę tego weryfikować, ale załóżmy, że ks. Szymon mówi tutaj prawdę. Natomiast jeśli mamy założyć, że procentowy przyrost wiernych ma być wyznacznikiem prawdziwości, to okaże się, że najbardziej prawdziwą wiarą jest protestantyzm, a jeszcze bardziej to ateizm - bo tam przyrost jest największy. Każda sekta w pewnym momencie odnotowuje jakiś duży przyrost. Żeby jeszcze bardziej to zobrazować, to wystarczy pokazać taki przykład - że jakaś sekta miała 10 członków i nagle przyrosło ich do 30 członków - czyli 200% wzrostu. To by było 2 razy więcej, niż u bractwa. Czy to oznacza, że jest to bardziej prawdziwe?
Co do wiary - nie wiem, na jakiej podstawie ks. Szymon ocenia czyjąś wiarę? Jakim prawem to czyni? Bo mu się wydaje, że sam ma wiarę i że ta wiara jest z pewnością lepsza od innych? Kolejna kwestia. To prawda, że Jezus nie powiedział, aby grać na gitarach, robić ładnie i przyjemnie. Ale też nie powiedział, aby śpiewać chorał gregoriański, nie powiedział, aby na liturgii używać uroczystych szat, nie powiedział, aby używać łaciny i przez długie wieki kurczowo się jej trzymać.
A z drugiej strony Biblia mówi, że modlitwa i uwielbianie Boga może mieć różne formy - i to może zależeć od ludzkiego usposobienia. Św. Jakub mówi - jeśli ktoś doznaje utrapienia, niech się modli, jeśli kto się raduje, niech śpiewa Pieśni. Również i ST pokazuje nam scenę z Dawidem i Mikal.. Ta widząc, jak Dawid tańczy przed Arką Przymierza zganiła swojego męża. I to jej zachowanie zostało przez Biblię zganione, bowiem została bezpłodna. No i nieprawdą jest, że współczesna liturgia to jest jakaś jedna wielka dyskoteka. 95% mszy w naszych parafiach mają formę zwykłej liturgii z samym organistą i ze zwykłymi organami. Pozostała część to głównie msze młodzieżowe i wspólnotowe. Więc współczesny parafianin nie jest skazany na hałaśliwy lub przebojowy charakter mszy - i ksiądz powinien to wiedzieć.