Protestantyzacja
Na początku powiem to,co powinno być normalnie na podsumowanie - ale dziwi mnie to, że tradycjonaliści w swojej zaciekłej krytyce protestantyzaji nawet nie zauważają, że w rzeczywistości po cichu chcą nam przemycić prawosławizację... Ich dążenia tak samo my możemy nazwać prawosławizacją, jak oni nazywają obecną rzeczywistość protestantyzacją. Więc dlaczego tak im przeszkadza ta protestantyzacja, a w ogóle nie przeszkadza prawosławizacja, którą propagują?
Ale czy rzeczywiście można mówić o zagrożeniu protestantyzacją? Czy aby na pewno wszystko to, co ma swoje źródło w protestantyzmie powinno być widziane jako zagrożenie dla katolicyzmu? Czy aby na pewno to co jest lub było protestanckie oraz było inne niż katolickie, to oznacza, że jest heretyckie?
Dzięki tradycjonalistom dowiedzieliśmy się już, że protestantyzm jest bez wątpienia czymś złym, ale niestety nie dowiedzieliśmy się jeszcze, dlaczego jest zły. Na początek warto by było ich poprosić o zdefiniowane tego terminu - bo przyznam, że dla mnie też jest to nie zupełnie jasne. Póki co, wg mojego zrozumienia, to najczęściej chodzi o przyjmowanie pewnych praktyk i zwyczajów, które są obecne u nich (lub też u nich zostały zapoczątkowane i nie były wcześniej obecne w naszym Kościele). Ale na początek warto pochylić się nad kilkoma kwestiami - co jest tak naprawdę najistotniejsze w protestantyzmie. Otóż najważniejszą kwestią w ich wierze są tzw. fundamenty, których jest dokładnie 5:
Sola scriptura (Tylko Pismo), Sola fide (Tylko wiarą), Sola gratia (Tylko łaska), Solus Christus (Tylko Chrystus), Soli Deo gloria (Tylko Bogu chwała). Z tych pięciu, to jedynie "Sola gratia" jest w pewien sposób uznana przez nasz Kościół - czyli przekonanie, że zbawienie człowieka jest niezasłużonym darem, żaden człowiek nie ma możliwości zapracowania sobie samodzielnie na zbawienie, by otrzymać to jako należną zapłatę.
Oprócz tych 5 fundamentów, są jeszcze inne fundamentalne kwestie, jak np. odrzucenie autorytetu papieża (co akurat jest o wiele bardziej bliższe tradycjonalistom, niż nam - czyli można powiedzieć, że w tej ważnej i fundamentalnej kwestii, to właśnie oni "protestantyzują"), odrzucenie sakramentów, niewiara w rzeczywistą i substancjalną obecność Jezusa w Eucharystii, odrzucanie dogmatów Maryjnych, wiara w Jej wieczne dziewictwo itp. I to są właśnie te główne fundamenty protestantyzmu. I pytanie jakie należałoby skierować do tradycjonalistów: na czym miałaby polegać ta protestantyzacja? Bo wg mojej wiedzy po dziś dzień od ich głównych fundamentów jesteśmy oddaleni o całe lata świetlne.
To, na co kładą największy nacisk tradycjonaliści, to zmiany w liturgii - czyli np. komunia na rękę, ustawienie kapłana względem wiernych, akcentowanie wymiaru uczty i zgromadzenia wiernych na mszy i wiele innych drugorzędnych kwestii (w znaczeniu "nie fundamentalnych"), które mają charakter obrzędowy, przyjętych zwyczajów, itp.
W tym miejscu warto wyjaśnić kilka kwestii. Po pierwsze - zbieganie się pewnych zwyczajów nie oznacza, że te zwyczaje mają swoje źródło w protestantyzmie. Chodzi np. o kwestię Komunii na rękę. Ten zwyczaj był obecny aż do XIII wieku chrześcijaństwa, czyli na długo przed wystąpieniem Lutra.
Po drugie: nawet jeśli można mówić o przyjęciu pewnych zwyczajów od nich, to nie oznacza, że zaczynamy skręcać na protestantyzm. Podobnie można mówić o zapożyczeniu wielu zwyczajów z pogaństwa (to co nam bardzo często wytykają np. Świadkowie Jehowy). Czy to oznacza, że praktykowanie tych zwyczajów jest "poganizacją"? Może odrzućmy swoje tradycyjne zwyczaje, aby nikt nie mógł nam zarzucić jakiejś poganizacji?
Po trzecie: nawet jeśli Kościół czasem zmienia swoje zdanie lub nastawienie do pewnych kwestii pod wpływem zwyczajów protestanckich, to nie oznacza, że robi źle. Warto przypomnieć, że ogromny dział biblistyki, ich nauki, który został wchłonięty przez naszą teologię ma również korzenie protestanckie, już nic nie mówiąc o wydawaniu Biblii w języku ojczystym (a nie jedynie w łacińskim) jak i tłumaczenia z języków oryginalnych, a nie tylko z jedynej i słusznej Wulgaty. Dla przypomnienia dopowiem, że aż do czasów papieża Piusa XII nie wolno było publikować przekładów Biblii z języków oryginalnych. Wcześniej robili to tylko protestanci. Więc może uznamy tę zmianę Piusa XII za sprzeniewierzenie się zwyczajom katolickim i jednak wrócimy do Wulgaty?
Po czwarte: Nawet jeśli Kościół zaczyna akcentować pewne kwestie, które wcześniej były akcentowane bardziej przez protestantów, to jeszcze nie oznacza to, że skręcamy w kierunku herezji. Myślę, że też dobrym przykładem są takie wartości jak: wolność, równość i braterstwo - w tych trzech hasłach trudno doszukać się czegoś złego, o ile rozumiane są one na zdrowy i chrześcijański sposób - a mianowicie wolność jest jak najbardziej pozytywną wartością pod warunkiem, że nie sprowadza się do postawy "róbta co chceta", równość - również - pod warunkiem, że jest rozumiana jako prawo do równego startu i równych możliwości w wypracowaniu i pozyskiwaniu dóbr, oraz równe prawo do naturalnych wartości takich jak wolność, cześć, prawo do życia, sprawiedliwości itp. Jednakże te trzy hasła budzą również jednoznaczne skojarzenia do rewolucji francuskiej oraz do różnej maści światopoglądów lewicowych. Czy zatem aprobując hasło "wolność, równość i braterstwo" oznacza to, że tym samym aprobujemy światopogląd lewicowy, albo rewolucję francuską? Otóż nie koniecznie... Podobnie mamy z protestantyzmem - aprobując pewne ich zachowania oraz poglądy, które mają swoje źródło w protestantyzmie nie oznacza, że skręcamy w ich stronę i odsuwamy się tym samym od katolicyzmu. Podobnie i satanizm - kiedyś oglądając program o nich zwróciłem uwagę, że oni przywiązują dość znaczną wagę do ochrony środowiska. Czy więc zatem, jeśli ktoś zaczyna brać sobie do serca głębiej ekologię, to oznacza, że zaczyna satanizować? Otóż nie - tak długo nie, jak nie zaczyna praktykować tego, co jest główną istotą satanizmu - czyli oddawanie czci szatanowi.
W tym miejscu warto przypomnieć, że to właśnie protestanci są bliżsi kreacjonizmu, niż Kościół Katolicki. To właśnie oni zbudowali potężną apologetykę kreacjonizmu i to właśnie dzięki nim ludzie z naszego Kościoła coraz częściej zaczynają odrzucać darwinowski ewolucjonizm na rzecz kreacjonizmu. Może i w tej kwestii powinniśmy się jakoś zacząć odróżniać od nich i jednak mocno postanowić wytrwałe trwanie w darwinowskim ewolucjonizmie?
Na sam koniec chciałbym się podzielić jeszcze jedną ważną uwagą, która w pewien sposób jest związana z tym tematem. Otóż jednym z najczęstszych argumentów tradycjonalistów jest to, że na skutek tych posoborowych zmian coraz więcej ludzi zaczyna przechodzić na protestantyzm. Jest to dla mnie szczególnie zdumiewający argument, bo zastanawiam się, jak to możliwe, aby w czymś takim nie widzieć, że strzela się gola do własnej bramki. Otóż kochani tradycjonaliści - już śpieszę z odpowiedzią! Czy zastanawialiście się może, dlaczego ludzie przechodzą właśnie do protestantów, a nie na prawosławie, albo nie przechodzą do bractwa św. Piusa? Wg mnie, gdyby faktycznie ci ludzie byli zgorszeni tymi soborowymi zmianami, to wydaje mi się, że przechodziliby nie do protestantów, tylko do prawosławnych. Więc spróbujcie sobie porównać, ile przechodzi do protestantów, a ile do prawosławnych. Dlatego też moim skromnym zdaniem gdyby nie te soborowe zmiany, to przejść do protestantów byłoby znacznie więcej, bo to pokazuje, czego ludzie szukają (nie mówię, że to jest dobre, że to należy pochwalić - ale jedynie mówię, że tak jest i nic na to nie poradzimy - takie są realia). Właśnie może dzięki tym zmianom zawdzięczamy, że tych odejść do protestantyzmu jest mniej, bo część z nich uznała obecne zmiany w Kościele za akceptowalne i zdecydowała się tutaj zostać.